|
|||||||
|
|||||||
|
|
||||||
Bieżący rok harcerski zakończyliśmy dwudniowym biwakiem w Babinie. Spotkaliśmy się tam z zaprzyjaźnionymi drużynami zrzeszonymi w Związku Drużyn Ziemi Lubelskiej. Kliknij zdjęcie, aby powiększyć widok. Nasza przygoda rozpoczęła się już w piątek 21 czerwca. Wyposażeni w potrzebny sprzęt harcerski i namioty wyruszyliśmy do Babina. Pogoda była piękna, w końcu to początek lata. Rozbiliśmy namioty i po uroczystym apelu powitalnym rozpoczęły się zajęcia teoretyczne. Ćw Maciek Samczuk przygotował prezentację z zakresu technik harcerskich i woodcraftowych. Słuchaliśmy z uwagą, bo za chwilę teorię mieliśmy „przekuć” na praktykę. Ale zanim to nastąpiło, posililiśmy się pyszną żołnierską grochówką i wyruszyliśmy do lasu uzbrojeni w spraye i żele przeciw komarom, kleszczom i meszkom. Niestety, owady potrafiły odnaleźć najmniejszy skrawek naszego ciała, który nie został spryskany, lecz mimo to bawiliśmy się znakomicie. Każda z trzech grup miała za zadanie zbudować szałas i przygotować dwa typy ognisk. Toteż w ruch poszły piły, siekiery, a przede wszystkim nasze mięśnie, bo trzeba było zgromadzić materiał, i głowy – bo należało wszystko starannie przemyśleć! Każdy szałas był inny, ale każdy nadawał się do tego, by w razie potrzeby przetrwać w lesie. Poćwiczyliśmy również wiązanie węzłów i późnym popołudniem wróciliśmy do obozowiska. Po krótkim odpoczynku, gdy na dworze zapadał wieczór, przygotowywaliśmy się do obrzędowego ogniska. Wtedy nad Babinem pojawiły się czarne chmury… Mieliśmy nadzieję, że to chwilowe załamanie pogody, jednak przezornie przenieśliśmy najpotrzebniejsze rzeczy do budynku szkoły. Kiedy zerwał się wiatr i zaczęło lać, a niektóre namioty zmieniły się w latawce, nasi dzielni harcerze ruszyli do akcji… Nie bacząc na strugi deszczu ratowali dobytek najpierw kolegów , a potem swój. Po zakończonej akcji jedyną suchą częścią garderoby, np. druha Maćka, była pożyczona ( damska) koszulka…. W szkole zrobiło się niezłe zamieszanie. Niektórzy żałowali , że ich pierwszy biwak pod namiotami skończył się pod dachem, ale podczas burzy było to znacznie bezpieczniejsze miejsce. Mimo tylu przeżyć, a może właśnie dlatego, spanie było ostatnią rzeczą, o której myśleli harcerze. Na pewno długo będziemy pamiętać tę noc. Na drugi dzień odbyło wielkie suszenie odzieży i namiotów. Potem trochę sportu (bo to przecież spartakiada), śpiewogranie i obrzędowe ognisko z przyrzeczeniem. Było tak gorąco, że nikt nie był w stanie piec kiełbasek. Niestety, nadszedł czas powrotu. Żal było się rozstawać, ale przecież nasza przygoda z harcerstwem się nie kończy. Za rok na pewno kolejny biwak, miejmy nadzieję, że uda nam się jeszcze spędzić noc w namiotach pod gwiazdami… Czuwaj!
pwd. Jolanta Markuszewska
|
|||||||
redaguje Rafał Pastwa © 2013 |